PRZEKAZ 127 - LATA MŁODZIEŃCZE
Wkraczając w lata młodzieńcze, Jezus został głową oraz jedynym żywicielem dużej rodziny. Cały majątek rodzinny został wydany w kilka lat po śmierci ojca. Z biegiem czasu Jezus coraz lepiej uświadamiał sobie fakt swej poprzedniej egzystencji; jednocześnie zaczął sobie wyraźniej zdawać sprawę z tego, że znajduje się na Ziemi i w ciele w wyraźnym celu – w celu objawienia swego Rajskiego Ojca dzieciom ludzkim.
Żaden dorastający młodzieniec, który żył, lub który kiedykolwiek będzie żył na tym świecie czy na jakimkolwiek innym świecie, nigdy nie miał ani nie będzie miał bardziej ważkich problemów do rozwiązania, czy bardziej skomplikowanych trudności do rozwikłania. Żaden młodzieniec na Urantii nigdy nie będzie musiał przeżyć konfliktów, bardziej wystawiających go na próbę albo trudniejszych sytuacji, niż te, które przeszedł Jezus podczas tych żmudnych lat, od piętnastego do dwudziestego roku życia.
Spróbowawszy zatem w swych latach młodzieńczych prawdziwego doświadczenia życiowego, na świecie osaczonym przez zło i dręczonym przez grzech, Syn Człowieczy posiadł pełną wiedzę o doświadczeniach życiowych młodzieży ze wszystkich sfer Nebadonu, tym samym stał się po wszystkie czasy wyrozumiałą ucieczką dla udręczonych i zakłopotanych, młodych ludzi w każdym wieku, na wszystkich światach wszechświata lokalnego.
Powoli, ale pewnie, dzięki autentycznemu doświadczeniu, Boski Syn zdobywa prawo, pozwalające mu zostać suwerenem swego wszechświata, niekwestionowanym i najwyższym władcą wszystkich stworzonych istot inteligentnych, na wszystkich światach wszechświata lokalnego, wyrozumiałym schronieniem dla istot wszystkich wieków i wszystkich poziomów osobistych zdolności i doświadczeń.
1. ROK SZESNASTY (10 N.E.)
Wcielony Syn przeżył niemowlęctwo i zaznał spokojnego dzieciństwa. Potem wyłonił się z próbno-doświadczalnego stadium przejściowego, pomiędzy dzieciństwem a młodym wiekiem męskim i stał się nastoletnim Jezusem.
W tym roku osiągnął pełnię rozwoju fizycznego. Był męskim i urodziwym młodzieńcem. Stawał się coraz bardziej rzeczowy i poważny, ale był też życzliwy i sympatyczny. Oczy jego były życzliwe, ale badawcze, jego uśmiech zawsze ujmujący i uspokajający. Głos jego był śpiewny, ale autorytatywny, jego pozdrowienie serdeczne, ale naturalne. Zawsze, nawet w najbardziej banalnym z kontaktów, odczuwało się w nim wyraźnie styczność dwojakiej natury, ludzkiej i boskiej. Zawsze był kombinacją sympatyzującego przyjaciela i autorytatywnego nauczyciela. I takie cechy osobowości zaczęły się w nim wcześnie pojawiać, nawet w tych latach dorastania.
Ten fizycznie silny i krzepki młodzieniec osiągnął też pełnię rozwoju swego ludzkiego intelektu, nie jako kompletne doświadczenie ludzkiego myślenia, ale pełnię możliwości takiego intelektualnego rozwoju. Posiadał zdrowe ciało o prawidłowych proporcjach, gorliwy i analityczny umysł, miłe i sympatyczne usposobienie oraz ulegający nieco wahaniom, ale bojowy temperament; wszystko to zaczynało się składać na silną, frapującą i atrakcyjną osobowość.
Matce, braciom i siostrom, z biegiem czasu coraz trudniej było go zrozumieć; przejęzyczali jego wypowiedzi i źle interpretowali jego czyny. Wszyscy oni nie potrafili zrozumieć życia ich najstarszego brata, albowiem matka dała im do zrozumienia, że przeznaczeniem jego jest zostać wybawicielem narodu żydowskiego. Wyobraźcie sobie ich dezorientację, po tym jak Maria zwierzyła się im z tych tajemnic rodzinnych, kiedy Jezus otwarcie zaprzeczył wszystkim takim ideom i intencjom.
W tym roku Szymon poszedł do szkoły i trzeba było sprzedać następny dom. Teraz Jakub przejął obowiązki nauczania trzech sióstr, z których dwie były w wieku odpowiednim do rozpoczęcia poważniejszej nauki. Jak tylko Ruth podrosła, Marta i Miriam wzięły ją w swoje ręce. Dziewczęta z rodzin żydowskich otrzymywały zazwyczaj skromną edukację, jednak Jezus utrzymywał (a matka się z nim zgadzała), że dziewczęta powinny chodzić do szkoły tak samo jak chłopcy, a ponieważ szkoła synagogi ich nie przyjmowała, nie pozostawało nic innego jak prowadzić szkołę domową, specjalnie dla nich.
Poprzez cały ten rok Jezus był dokładnie przykuty do warsztatu. Szczęściem miał dużo pracy; był z tego wyższego gatunku, który nigdy nie pozostawał bezczynny, bez względu na to, jak mało pracy mogło być w tamtym rejonie. Czasami miał jej tak dużo, że Jakub musiał mu pomagać.
Przed końcem tego roku Jezus nieomal postanowił, że gdy wychowa rodzinę i zobaczy wszystkich w stanie małżeńskim, zacznie pracować publicznie jako nauczyciel prawdy i jako objawiciel niebiańskiego Ojca dla świata. Wiedział, że nie zostanie wyczekiwanym żydowskim Mesjaszem i uznał, że jest praktycznie bezcelowe omawianie tych spraw z matką; postanowił pozwolić jej mieć idee jakiekolwiek zechce, odkąd wszystko, co uprzednio mówił, miało na nią niewielki wpływ albo i żaden, a przypominał sobie, że ojciec nigdy nie mógł wpłynąć na nią, aby zmieniła zdanie. Począwszy od tego roku, coraz mniej rozmawiał o tych sprawach, z matką czy z kimkolwiek. Jego misja była tak specyficzna, że nikt z żyjących na Ziemi nie mógł udzielić mu rady w sprawie jej prowadzenia.
Jezus był prawdziwym, choć młodocianym, ojcem rodziny; spędzał każdą wolną godzinę z młodzieżą a oni kochali go szczerze. Matka się martwiła, gdy widziała jak ciężko pracuje; smutno jej było, że dzień po dniu trudzi się przy stole ciesielskim zarabiając na życie rodziny, zamiast przebywać w Jerozolimie i studiować pod kierunkiem rabinów, jak to kiedyś z takim zamiłowaniem planowali. Podczas gdy wielu spraw związanych z synem Maria nie potrafiła zrozumieć, kochała go i w pełni doceniała zapał, z jakim nosił na swych barkach odpowiedzialność za rodzinę.
2. ROK SIEDEMNASTY (11 N.E.)
Mniej więcej w tym czasie prowadzono szeroką agitację, zwłaszcza w Jerozolimie i Judei, na rzecz buntu przeciw płaceniu podatków Rzymowi. Powstała silna partia narodowa, nazwana niebawem zelotami. Zeloci, w przeciwieństwie do faryzeuszy, nie chcieli czekać przybycia Mesjasza. Planowali doprowadzić sprawę do celu drogą politycznego buntu.
Do Galilei przybyła grupa organizatorów z Jerozolimy i osiągnęła znaczne sukcesy, zanim doszła do Nazaretu. Kiedy przyszli do Jezusa, on wysłuchał ich uważnie i zadał wiele pytań, ale nie chciał przystąpić do stronnictwa. Nie chciał również w pełni wyjaśnić, dlaczego nie przystępuje, a jego odmowa sprawiła, że wielu młodych ludzi z Nazaretu też nie przystąpiło do stronnictwa.
Maria robiła co tylko mogła, aby go nakłonić do przystąpienia, ale Jezus pozostał niewzruszony. Posunęła się nawet tak daleko, że oznajmiła, iż odmowa przyłączenia się do sprawy nacjonalistycznej, na jej żądanie, jest nieposłuszeństwem, naruszeniem obietnicy zrobionej podczas ich powrotu z Jerozolimy, że podporządkuje się rodzicom; ale w odpowiedzi na tę insynuację, Jezus położył jej delikatnie rękę na ramieniu i patrząc w oczy, powiedział: „Matko moja, jak możesz?”. I Maria wycofała swoje oświadczenie.
Jeden z wujów Jezusa (Szymon brat Marii) przyłączył się już do tej grupy i został później oficerem w sekcji galilejskiej. I przez wiele lat trwało coś w rodzaju oziębienia stosunków pomiędzy Jezusem a jego wujem.
Jednak w Nazarecie kłopoty wisiały w powietrzu. Postawa Jezusa wobec sprawy zelotów doprowadziła w końcu do podziału młodzieży żydowskiej w mieście. Blisko połowa przyłączyła się do organizacji nacjonalistycznej a druga połowa zaczęła formować grupę opozycyjną, patriotów bardziej umiarkowanych, spodziewając się, że Jezus zostanie ich przywódcą. Byli zaskoczeni, gdy odmówił przyjęcia oferowanego mu zaszczytu, podając jako wymówkę swe rozliczne obowiązki rodzinne, z czym wszyscy się zgodzili. Sytuacja się jednak jeszcze bardziej skomplikowała, kiedy niebawem bogaty Żyd, Izaak, pożyczający pieniądze poganom, wystąpił z propozycją utrzymywania rodziny, jeżeli Jezus porzuci pracę i przyjmie przywództwo patriotów w Nazarecie.
Jezus, wtedy zaledwie siedemnastoletni, stanął przed jedną z najdelikatniejszych i najtrudniejszych sytuacji swego wczesnego życia. Sprawy patriotyczne, zwłaszcza kiedy związane są ze zbieraniem podatków przez obcych gnębicieli, są zawsze skomplikowane dla przywódców religijnych, gdy idzie o ustosunkowanie się do nich, a w tym wypadku trudności były zdwojone, ponieważ w całą tą agitację przeciwko Rzymowi była włączona religia żydowska.
Pozycja Jezusa stawała się coraz trudniejsza, ponieważ matka, wuj a nawet jego młodszy brat, Jakub, nalegali, aby przyłączył się do sprawy narodowej; wszyscy ważniejsi Żydzi z Nazaretu już przystąpili a ci młodzi, którzy nie przyłączyli się jeszcze do ruchu, przystąpiliby wszyscy, gdyby Jezus zmienił zdanie. Jezus miał tylko jednego mądrego doradcę w całym Nazarecie, swego starego nauczyciela, chazana, który służył mu radą, co odpowiedzieć komitetowi obywatelskiemu z Nazaretu, gdy przyszli go spytać o odpowiedź na odezwę do społeczeństwa. Wtedy to Jezus, po raz pierwszy w całym młodym życiu, świadomie uciekł się do powszechnie stosowanych metod. Jak dotychczas, aby wyjaśnić sytuację, zawsze opierał się na otwartym oznajmieniu prawdy, ale teraz nie mógł powiedzieć całej prawdy. Nie mógł dać do zrozumienia, że jest kimś więcej niż człowiekiem, nie mógł wyjawić idei tej misji, która czekała na osiągnięcie przez niego dojrzałego wieku męskiego. Poza tym bezpośrednio kwestionowano jego wierność religijną i lojalność narodową. Rodzina była zdezorientowana, jego młodzi przyjaciele podzieleni w swych opiniach a cała żydowska część miasta w stanie wrzenia. I pomyśleć, że to Jezusa obwiniano o wszystko, tak niewinnego wszelkich intencji czynienia jakichkolwiek kłopotów, zwłaszcza niepokojów tego rodzaju!
Coś trzeba było zrobić. Musiał określić swe stanowisko i zrobił to odważnie i dyplomatycznie, ku zadowoleniu wielu, chociaż nie wszystkich. Nawiązał do swego pierwszego usprawiedliwienia, utrzymując, że jego zasadniczym obowiązkiem jest rodzina, że owdowiała matka oraz ośmioro braci i sióstr potrzebują czegoś więcej, niż można nabyć za pieniądze – znaczy tylko zaspokojenia materialnych potrzeb życia – że mają prawo do ojcowskiej opieki i przewodnictwa i że on nie może, z czystym sumieniem, zwolnić siebie z tych zobowiązań, jakie okrutny wypadek nań nałożył.
Powiedział komplement matce i starszemu bratu, dziękując im za to, że byli gotowi zwolnić go z obowiązków, ale powtórzył, że lojalność wobec zmarłego ojca nie pozwala mu opuścić rodziny, bez względu na to, jak dużo pieniędzy można by dostać na jej materialne potrzeby, czyniąc przy tym swoje pamiętne oświadczenie, że „pieniądze nie mogą kochać”. W czasie tego przemówienia Jezus zrobił kilka wyraźnych aluzji do swej „misji życiowej”, wytłumaczył jednak, że niezależnie od tego, czy może ona być czy też nie być sprzeczna z ideą wojskową, misja ta, razem ze wszystkim innym w jego życiu, została poniechana dlatego tylko, aby miał możliwość wiernego wywiązania się z obowiązków wobec rodziny. W Nazarecie każdy dobrze wiedział, że Jezus jest dobrym ojcem dla swej rodziny i to było tak bliskie sercu każdego szlachetnego Żyda, że argument Jezusa znalazł głęboki oddźwięk w sercach wielu słuchaczy; a niektórzy z tych, którzy sądzili inaczej, zostali rozbrojeni mową Jakuba, która choć nie planowana, została wtedy wygłoszona. Tego właśnie dnia chazan przygotował Jakuba do jego mowy, ale to była ich tajemnica.
Jakub oświadczył, że jest pewien, iż Jezus pomógłby wyzwolić swój lud, jeśli on (Jakub) byłby w odpowiednim wieku, aby przejąć obowiązki rodzinne i że jeśli pozwolą zostać Jezusowi „z nami, aby był naszym ojcem i nauczycielem, będą mieli z rodziny Józefa nie tylko jednego przywódcę, ale wkrótce pięciu oddanych nacjonalistów, bo czyż nie ma nas pięciu chłopców, którzy dorosną i wyjdą spod zwierzchnictwa naszego brata-ojca, aby służyć naszemu narodowi?”. Tym sposobem chłopiec doprowadził do całkiem szczęśliwego zakończenia bardzo napiętej i groźnej sytuacji.
Na jakiś czas kryzys minął, ale w Nazarecie nigdy tego nie zapomniano. Agitacja trwała nadal; Jezus już nie był przedmiotem powszechnej życzliwości, podział nastrojów nigdy nie został w pełni przezwyciężony. Fakt ten, razem z innymi późniejszymi wypadkami, był jednym z głównych powodów, dla których Jezus przeniósł się w latach późniejszych do Kafarnaum. Od tamtego czasu utrzymywała się w Nazarecie różnica poglądów w sprawie Syna Człowieczego.
W tym roku Jakub skończył szkołę i zaczął pracować cały dzień w domu, w warsztacie ciesielskim. Nauczył się zręcznie używać narzędzi i przejął teraz robienie jarzem i pługów, podczas gdy Jezus więcej pracy poświęcał wykańczaniu domów i fachowej stolarce.
W tym roku Jezus zrobił znaczne postępy w organizacji swych metod myślenia. Stopniowo łączył w jedność swe boskie i ludzkie jestestwo, dochodząc do całej tej organizacji intelektu dzięki swym własnym decyzjom, tylko z pomocą zamieszkującego go Monitora, takiego właśnie Monitora, jakiego w swych umysłach posiadają wszyscy normalni śmiertelnicy, na wszystkich światach w czasach po obdarzeniu Synem. Jak dotąd nic nadnaturalnego nie wydarzyło się w życiu tego młodego mężczyzny, za wyjątkiem wizyty posłańca, który pojawił się kiedyś nocą w Jerozolimie, wysłany przez starszego brata Jezusa, Emanuela.
3. ROK OSIEMNASTY (12 N.E.)
W roku tym sprzedano cały majątek rodzinny, za wyjątkiem domu i ogrodu. Została sprzedana ostatnia część posiadłości w Kafarnaum (za wyjątkiem udziału w innej), z obciążoną już hipoteką. Zyski zużyto na zapłacenie podatków, na zakup kilku nowych narzędzi dla Jakuba i na zapłacenie za stary, rodzinny warsztat zaopatrzeniowo-naprawczy, w pobliżu placu karawan, który Jezus planował odkupić, odkąd Jakub był w wieku odpowiednim do pracy w warsztacie domowym i do pomocy Marii w domu.
Gdy problemy finansowe chwilowo się w ten sposób załagodziły, Jezus postanowił zabrać Jakuba na Paschę. Wyszli do Jerozolimy o dzień wcześniej, aby być sami, gdy szli przez Samarię. Szli a Jezus opowiadał Jakubowi o historycznych miejscach mijanych po drodze, tak jak go uczył ojciec podczas podobnej drogi pięć lat temu.
Idąc przez Samarię widzieli dużo osobliwych widoków. Po drodze omawiali wiele swych problemów, osobistych, rodzinnych i narodowych. Jakub był bardzo religijnym młodzieńcem i podczas gdy niezupełnie zgadzał się z matką w sprawie tego, co trochę tylko wiedział o planach życiowej działalności Jezusa, oczekiwał czasu, kiedy będzie mógł przejąć odpowiedzialność za rodzinę, aby Jezus mógł zacząć swą misję. Był wdzięczny Jezusowi za to, że go wziął na Paschę i rozmawiali o przyszłości dokładniej niż kiedykolwiek przedtem.
Jezus rozmyślał wiele, kiedy szli przez Samarię, zwłaszcza w Betel i kiedy pili ze studni Jakubowej. Omawiał z bratem tradycje Abrahama, Izaaka i Jakuba. Uczynił też wiele, aby przygotować Jakuba na to, co wkrótce zobaczy w Jerozolimie, próbując tym samym złagodzić szok, jakiego sam doznał w czasie swej pierwszej wizyty w Świątyni. Ale Jakub nie był zbyt wrażliwy na pewne widoki. Robił uwagi na temat powierzchownego i bezdusznego sposobu pełnienia obowiązków przez niektórych kapłanów, ale generalnie bardzo był zadowolony z pobytu w Jerozolimie.
Na paschalną wieczerzę Jezus zabrał Jakuba do Betanii. Szymon został złożony na spoczynek ze swymi ojcami i Jezus przewodził temu domowi, jako głowa rodziny Paschalnej, przyniósłszy ze Świątyni baranka paschalnego.
Po wieczerzy paschalnej Maria usiadła i rozmawiała z Jakubem, podczas gdy Marta, Łazarz i Jezus rozmawiali długo w noc. Następnego dnia wzięli udział w nabożeństwie świątynnym a Jakub został przyjęty do wspólnoty Izraela. Gdy tego poranka stanęli na szczycie Góry Oliwnej, aby popatrzyć na Świątynię, Jakub wydał okrzyk zdumienia, ale Jezus przypatrywał się Jerozolimie w milczeniu. Jakub nie mógł zrozumieć postawy swego brata. Tego wieczora znowu wrócili do Betanii i następnego dnia mieli iść do domu, ale Jakub nalegał, aby wrócić i odwiedzić Świątynię, wyjaśniając, że chciał posłuchać nauczycieli. I choć to było prawdą, potajemnie w swym sercu chciał słyszeć Jezusa, jak bierze udział w dyskusjach, ponieważ matka o tym mówiła. Poszli zatem do Świątyni i słuchali dyskusji, ale Jezus nie zadawał pytań. Wszystko to wyglądało tak dziecinnie i błaho dla tego rozbudzonego umysłu człowieka i Boga, że Jezus mógł im jedynie współczuć. Jakub był rozczarowany, że Jezus się nie odezwał. Na jego zapytania, Jezus odparł tylko: „Moja godzina jeszcze nie nadeszła”.
Następnego dnia poszli do domu, przez Jerycho i dolinę Jordanu, a Jezus wspominał po drodze wiele rzeczy, łącznie z jego poprzednią podróżą tym szlakiem, kiedy miał trzynaście lat.
Po powrocie do Nazaretu Jezus zaczął pracę w starym, rodzinnym warsztacie naprawczym i był bardzo szczęśliwy, że mógł każdego dnia spotykać się z wieloma ludźmi ze wszystkich stron kraju oraz rejonów sąsiednich. Jezus naprawdę kochał ludzi – zwykły prosty lud. Każdego miesiąca spłacał swój warsztat i z pomocą Jakuba wciąż utrzymywał rodzinę.
Kilka razy w roku, gdy nie było gości do tej funkcji, Jezus czytał w szabat Pismo Święte w synagodze i wielokrotnie robił komentarze do nauki, ale najczęściej tak dobierał cytaty, że komentarz był zbyteczny. Tak umiejętnie układał porządek czytania różnorodnych fragmentów, że jeden wyjaśniał drugi. Zawsze pamiętał o tym, gdy tylko pogoda pozwalała, żeby w szabatowe popołudnia zabierać swych braci i siostry na przechadzki na łonie natury.
Mniej więcej w tym czasie chazan założył dyskusyjny klub filozoficzny dla młodych mężczyzn, którego członkowie spotykali się w różnych domach a często w jego własnym domu i Jezus został poczesnym uczestnikiem tej grupy. Tym sposobem mógł odzyskać nieco miejscowego prestiżu, który utracił podczas niedawnych polemik nacjonalistycznych.
Życie towarzyskie Jezusa było ograniczone, jednak nie całkiem zaniedbane. Miał wielu serdecznych przyjaciół i zagorzałych wielbicieli w Nazarecie, zarówno wśród młodych mężczyzn jak i młodych kobiet.
We wrześniu, Jan i Elżbieta przyszli odwiedzić rodzinę w Nazarecie. Jan, straciwszy ojca, zamierzał wrócić na wzgórza judejskie i zająć się rolnictwem oraz hodowlą owiec, chyba, że Jezus radziłby mu zostać w Nazarecie, żeby pracował jako cieśla lub w innym zawodzie. Elżbieta i Jan nie wiedzieli, że rodzina w Nazarecie była praktycznie bez grosza. Im dłużej Maria i Elżbieta rozmawiały o swych synach, tym bardziej nabierały przekonania, że byłoby dobrze dla tych dwóch młodych mężczyzn, aby pracowali razem i widywali się częściej.
Jezus i Jan dużo rozmawiali ze sobą; omawiali bardzo bliskie im i osobiste sprawy. Gdy odwiedziny dobiegły końca, postanowili nie widywać się więcej, aż do tego czasu, kiedy spotkają się podczas służby publicznej, po tym jak „Ojciec niebieski powoła” ich do pracy. Jan pozostawał pod wielkim wpływem tego, co widział w Nazarecie, rozumiał, że powinien wrócić do domu i pracować na utrzymanie matki. Został przekonany, że ma stać się częścią misji życiowej Jezusa, ale widział również, że wychowanie rodziny zajmie Jezusowi wiele lat; cieszył się więc bardzo z powrotu do domu, pozostania tam i doglądania swego małego gospodarstwa oraz dbania o potrzeby matki. Jezus i Jan nie widzieli się już więcej, aż do tego dnia, nad Jordanem, kiedy Syn Człowieczy zaprezentował się do chrztu.
W sobotnie popołudnie, 3 grudnia tego roku, śmierć po raz drugi dotknęła rodzinę z Nazaretu. Mały Amos, ich braciszek, umarł po tygodniu choroby z wysoką gorączką. Maria, po przejściu okresu żałoby z pierworodnym synem jako jedyną jej podporą, uznała w końcu i w pełni Jezusa za prawdziwą głowę rodziny; a był on doprawdy wartościową głową.
Przez cztery lata standard życia rodziny w Nazarecie stopniowo się pogarszał; rok po roku odczuwali coraz większe ubóstwo. Pod koniec tego roku stanęli przed jednym z najtrudniejszych zadań w całych ich trudnych zmaganiach. Jakub nie zarabiał jeszcze zbyt wiele a na dodatek wszystkiego, wydatki pogrzebowe były dla nich ciosem. Ale Jezus rzekł tylko do zatrwożonej i zbolałej matki: „Matko Mario, smutek nam nie pomoże, wszyscy robimy, co możemy a uśmiech matki, być może, pobudzi nas do jeszcze lepszej pracy. Dzień po dniu pokrzepiamy się w tych obowiązkach nadzieją, że przyjdą lepsze dni”. Zdrowy i praktyczny optymizm Jezusa doprawdy był zaraźliwy; wszystkie dzieci żyły w atmosferze oczekiwania lepszych czasów i lepszych rzeczy. Ta pełna nadziei odwaga przyczyniła się w znacznym stopniu do kształtowania ich silnych i szlachetnych charakterów, wbrew przygnębiającemu ubóstwu.
Jezus potrafił skutecznie zaktywizować pełną moc umysłu, duszy i ciała, na zadaniu, jakie przed nim stawało. Potrafił skoncentrować swój dogłębnie myślący umysł na tym właśnie, jednym problemie, który chciał rozwiązać a to, w połączeniu z jego niezmordowaną cierpliwością, pomagało mu pogodnie znosić kłopoty trudnej, śmiertelnej egzystencji – żyć, jak gdyby „widział Tego, który jest niewidzialny”.
4. ROK DZIEWIĘTNASTY (13 N.E.)
W tym okresie wzajemne relacje Marii i Jezusa uległy znacznej poprawie. Ona traktowała go coraz mniej jak syna; stał się dla niej raczej ojcem jej dzieci. Każdy dzień życia obfitował w rzeczywiste i konkretne trudności. Znacznie rzadziej rozmawiali o życiowej pracy Jezusa, bo w z upływem czasu wszystkie ich myśli były wspólnie poświęcone utrzymaniu i wychowaniu rodziny, złożonej z czterech chłopców i trzech dziewcząt.
Na początku tego roku, metody wychowawcze Jezusa zyskały pełną aprobatę matki; były to konstruktywne nakazy czynienia dobra, zamiast starszych, żydowskich metod zabraniania czynienia zła. W domu i w czasie swego nauczania publicznego, Jezus nieodmiennie stosował konstruktywną formę napominania. Zawsze i wszędzie mówił: „musisz robić to – powinieneś robić tamto”. Nigdy nie nauczał metodą zakazów, wywodzącą się z pradawnych tabu. Wystrzegał się kładzenia nacisku na zło, przez jego zabranianie, podczas kiedy wywyższał dobro, dowodząc jego osiągnięć. W domu Jezusa czas modlitwy był okazją do omawiania najróżniejszych zagadnień, dotyczących dobra rodziny.
Wobec braci i sióstr Jezus zaczął stosować mądrą dyscyplinę od tak wczesnego wieku, że niewielkiej trzeba było kary, lub obywało się bez niej, aby mieć bezzwłoczne i szczere posłuszeństwo. Jedynym wyjątkiem był Juda, wobec którego Jezus uznał za konieczne zastosowanie kary w rozmaitych okolicznościach, za naruszanie zasad rodziny. Trzy razy, gdy uznano za właściwe ukaranie Judy za celowe naruszenie domowych zasad postępowania, do czego sam się przyznał, kara jego została zatwierdzona jednomyślną uchwałą starszych dzieci i Juda zgodził się z nią, zanim jeszcze została wymierzona.
Chociaż Jezus był nadzwyczaj metodyczny i systematyczny we wszystkim, co robił, wszystkie jego kierownicze decyzje cechowała również ożywiająca elastyczność rozumowania oraz indywidualność adaptacji, co wpoiło wszystkim dzieciom ducha sprawiedliwości, który ożywiał ich ojca-brata. Jezus nigdy nie narzucał arbitralnie posłuszeństwa swym braciom i siostrom a taka całkowita bezstronność oraz indywidualne rozpatrywanie spraw, przysparzały mu sympatii w całej rodzinie.
Gdy Jakub i Szymon dorastali, próbowali stosować metodę Jezusa, polegającą na uspokajaniu wojowniczych a czasem wzburzonych towarzyszy zabaw perswazją i nie stawianiem oporu i osiągali w tym znaczne sukcesy; jednak Józef i Juda, podczas gdy stosowali takie nauki w domu, nie omieszkali bronić się, gdy atakowani byli przez kolegów; zwłaszcza Juda winny był naruszaniu ducha tych nauk. Nie stawianie oporu nie było jednak regułą rodziny. Za naruszenie nauczania indywidualnego nie groziła żadna kara.
Generalnie, wszystkie dzieci, zwłaszcza dziewczęta, wolały się radzić Jezusa w sprawie problemów swego dzieciństwa oraz zwierzać się jemu, tak jakby miały czułego ojca.
Jakub dorastał i stawał się bardzo zrównoważonym i opanowanym młodzieńcem, jednak nie miał takich duchowych inklinacji jak Jezus. Był znacznie lepszym uczniem niż Józef, który będąc jeszcze słabiej zorientowany duchowo, był jednak sumiennym robotnikiem. Józef był pracowity, ale poziomem intelektualnym nie dorównywał innym dzieciom. Szymon był chłopcem o jak najlepszych intencjach, ale zbytnim marzycielem. Nie spieszno mu było ustatkować się w życiu, co było powodem znacznych niepokojów Jezusa i Marii, zawsze jednak był dobrym chłopcem, pełnym dobrych intencji. Juda był wichrzycielem. Miał górnolotne ideały, lecz niestabilny temperament. Posiadał całą matczyną determinację i bojowość a nawet więcej, brakowało mu jednak poczucia umiaru i rozwagi.
Miriam była córką bardzo opanowaną i zrównoważoną, bardzo sobie ceniącą szlachetne, duchowe wartości. Marta była dzieckiem powolnym w myśleniu i działaniu, ale również bardzo rzetelnym i pracowitym. Dzieciątko Ruth było promykiem słonecznym tego domu; choć nierozważna w słowach, była wyjątkowo szczera w swym sercu. Miała nieomal nabożną cześć dla swego wielkiego brata i ojca. Jednak jej nie rozpieszczali. Była pięknym dzieckiem, choć niezupełnie tak urodziwa jak Miriam, która była pięknością rodziny, jeśli nie miasta.
Z biegiem czasu Jezus zrobił wiele w kierunku liberalizacji i przekształcenia rodzinnego nauczania i zwyczajów, odnoszących się do przestrzegania szabatu oraz wielu innych elementów religii, i na wszystkie te zmiany Maria serdecznie się zgadzała. W tym czasie Jezus stał się niekwestionowaną głową rodziny.
W tym roku Juda poszedł do szkoły i Jezus zmuszony był sprzedać swą harfę, aby pokryć związane z tym wydatki. Tak więc przepadła ostatnia, niosąca odprężenie przyjemność. Jezus bardzo lubił grać na harfie, kiedy był zmęczony umysłowo i znużony fizycznie, ale pocieszał się myślą, że w końcu harfa była zabezpieczona od skonfiskowania przez poborcę podatkowego.
5. REBEKA CÓRKA EZRY
Chociaż Jezus był ubogi, nie zaniżało to w najmniejszym stopniu jego pozycji społecznej w Nazarecie. Był jednym z wyróżniających się w mieście młodych mężczyzn, bardzo wysoko cenionym przez większość młodych kobiet. Ponieważ Jezus był znakomitym okazem rosłej, intelektualnej męskości a uwzględniwszy jego reputację przywódcy duchowego, nie należy się dziwić, że Rebeka, najstarsza córka Ezry, bogatego przedsiębiorcy i kupca z Nazaretu, odkryła, że powoli zakochuje się w synu Józefa. Na początku zwierzyła się ze swych uczuć Miriam, siostrze Jezusa a z kolei Miriam omówiła to wszystko z matką. Maria bardzo się zaniepokoiła. Czy miała teraz stracić syna, będącego niezastąpioną głową rodziny? Czy kłopoty nigdy się nie skończą? Co jeszcze się stanie? Później zaczęła się zastanawiać, jaki wpływ mogłoby mieć małżeństwo na przyszłą działalność Jezusa; nie często, ale jednak czasami przypominała sobie, że Jezus jest „obiecanym dzieckiem”. Po tym, jak omówiła to z Miriam, obie postanowiły spróbować zaradzić całej sprawie, zanim Jezus się o tym dowie, idąc wprost do Rebeki i przedkładając jej całą historię, otwarcie mówiąc o swych wierzeniach, że Jezus jest synem przeznaczenia, że ma zostać wielkim przywódcą religijnym, być może Mesjaszem.
Rebeka słuchała uważnie; opowieść ta poruszyła ją i bardziej niż kiedykolwiek była zdeterminowana związać swój los z człowiekiem, którego wybrała i dzielić z nim misję przywództwa. Tłumaczyła sobie, że takiemu człowiekowi może być bardzo potrzebna oddana i operatywna żona. To, że Maria chciała jej to odradzić, traktowała jako naturalną reakcję, wynikającą ze strachu przed utratą głowy i jedynego żywiciela rodziny; ale wiedziała również, że jej ojciec jest przychylny jej sympatii do syna cieśli i słusznie przypuszczała, że zaopatrzyłby on chętnie rodzinę w odpowiednie dochody, w pełni wyrównujące utratę zarobków Jezusa. Gdy ojciec zgodził się na ten plan, Rebeka znowu spotkała się z Marią i z Miriam a gdy nie chciały się zgodzić, postanowiła odważnie zwrócić się wprost do Jezusa. Zrobiła to z pomocą swego ojca, który zaprosił Jezusa do domu na obchody siedemnastych urodzin Rebeki.
Jezus słuchał w skupieniu i ze zrozumieniem o tych sprawach, najpierw ojca, potem samej Rebeki. Uprzejmie odpowiedział mniej więcej tak, że żadna suma pieniędzy nie może zastąpić osobistych zobowiązań, dotyczących wyżywienia rodziny jego ojca, „spełnienia najświętszego ze wszystkich ludzkich powiernictw – lojalności dla własnej rodziny”. Słowa Jezusa o poświęceniu dla rodziny głęboko poruszyły ojca Rebeki i wycofał się z dyskusji. Powiedział tylko Marii, swojej żonie: „Nie możemy go mieć za syna, jest dla nas zbyt szlachetny”.
Potem nastąpiła pamiętna rozmowa z Rebeką. W swym życiu jak dotąd Jezus nie robił specjalnej różnicy pomiędzy ludźmi, z którymi przebywał, pomiędzy chłopcami i dziewczętami czy młodymi mężczyznami i młodymi kobietami. Umysł jego, generalnie, był zbyt zaabsorbowany nie cierpiącymi zwłoki problemami, dotyczącymi praktycznych spraw ziemskich oraz dociekliwymi rozważaniami o docelowej działalności „dotyczącej spraw jego Ojca”, aby kiedykolwiek poważnie myśleć o zaspokojeniu miłości osobistej w ludzkim małżeństwie. Teraz jednak stanął twarzą w twarz z nowym problemem, z gatunku tych, jakie każda przeciętna ludzka istota musi napotkać i rozstrzygnąć. Naprawdę był on „doświadczany we wszystkim, podobnie jak i wy jesteście”.
Wysłuchał Rebekę uważnie, serdecznie dziękował jej za wyrazy uwielbienia, dodając, że „będzie to radować i pocieszać mnie przez wszystkie dni mojego życia”. Wyjaśnił, że nie może wiązać się z kobietą inaczej, niż w oparciu o prosty, braterski szacunek i prawdziwą przyjaźń. Wytłumaczył również, że jego pierwszym i głównym obowiązkiem jest wychowanie rodziny jego ojca, że nie może myśleć o małżeństwie, dopóki nie zrealizuje tego celu a potem dodał: „Jeśli jestem synem przeznaczenia, nie wolno mi wiązać się na całe życie, zanim nie objawi się moje przeznaczenie".
Rebeka miała złamane serce. Była niepocieszona i nagabywała ojca, aby wyprowadzili się z Nazaretu, aż w końcu zgodził się przenieść do Seforis. W latach późniejszych, dla wielu mężczyzn, którzy starali się o jej rękę, Rebeka miała tylko jedną odpowiedź. Żyła w jednym tylko celu – czekając godziny, kiedy ten, dla niej najwspanialszy człowiek, jaki kiedykolwiek żył na Ziemi, zacznie swą działalność jako nauczyciel żywej prawdy. I szła za nim, pełna poświęcenia przez burzliwe lata jego działalności publicznej i była z nim (niezauważona przez Jezusa) tego dnia, kiedy wjeżdżał tryumfalnie do Jerozolimy; i stała „wśród innych kobiet”, obok Marii, tego fatalnego i tragicznego popołudnia, kiedy Syn Człowieczy zawisnął na krzyżu, dla niej, jak i dla niezliczonych światów na wysokości, „cały pełen powabu, znakomity spośród tysięcy”.
6. ROK DWUDZIESTY JEZUSA (14 N.E.)
O historii miłości Rebeki do Jezusa szeptano w Nazarecie a później w Kafarnaum, tak więc gdy w następnych latach wiele kobiet kochało Jezusa – mężczyźni także go kochali – nie musiał on znowu odrzucać oferty osobistego związku z inną dobrą kobietą. Odtąd uczucia ludzi do Jezusa nabrały bardziej cech czci i pełnego uwielbienia szacunku. Kochali go zarówno mężczyźni jak i kobiety, z oddaniem za to, kim był, bez jakiegokolwiek odcienia osobistej satysfakcji czy chęci czułego posiadania. Jednak przez wiele lat, ilekroć opowiadano historię o ludzkiej osobowości Jezusa, przypominano przywiązanie Rebeki.
Miriam, znając dokładnie całą sprawę Rebeki i wiedząc, jak jej brat odrzucił nawet miłość pięknej panny (nie uświadamiała sobie czynnika przyszłej działalności jemu przeznaczonej), zaczęła idealizować Jezusa i kochać go wzruszającym, dogłębnym uczuciem, jak ojca i jak brata.
Aczkolwiek prawie nie mogli sobie na to pozwolić, Jezus miał dziwną ochotę, żeby iść do Jerozolimy na Paschę. Matka, wiedząc o jego niedawnych przeżyciach z Rebeką, roztropnie namawiała go do tej podróży. Nie uświadamiał sobie tego wyraźnie, ale to czego najbardziej pragnął, to rozmowa z Łazarzem i spotkanie z Martą i Marią. Zaraz po swojej rodzinie, tę trójkę kochał ze wszystkich najbardziej.
Szedł do Jerozolimy drogą przez Megiddo, Antipatris i Liddę, po części pokrywającą się z tą trasą, jaką przebył niesiony z powrotem do Nazaretu, podczas powrotu z Egiptu. Idąc na Paschę, cztery dni spędził w drodze i myślał sporo o minionych zdarzeniach, jakie zaszły w Megiddo i wokół tego, międzynarodowego pola bitewnego Palestyny.
Jezus przeszedł przez Jerozolimę; zatrzymał się tylko, aby popatrzeć na Świątynię i zbierające się tłumy przybyłych. Miał dziwną i coraz większą odrazę do tej, zbudowanej przez Heroda Świątyni, z jej kapłaństwem mianowanym pod kątem politycznym. Nade wszystko chciał zobaczyć Łazarza, Martę i Marię. Łazarz, w tym samym wieku co Jezus, był teraz głową rodziny; przed tymi odwiedzinami matka Łazarza także została złożona na spoczynek. Marta była nieco ponad rok starsza od Jezusa, podczas gdy Maria była młodsza o dwa lata. A Jezus był ideałem, uwielbianym przez całą trójkę.
W czasie tej wizyty miał miejsce jeden z okresowych wybuchów buntu przeciw tradycji – wyraz oburzenia na obyczaje obrzędowe, które Jezus uważał za przejaw błędnego rozumienia jego Ojca w niebie. Łazarz, nie wiedząc, że Jezus na przyjść, zorganizował obchody Paschy z przyjaciółmi w sąsiedniej wiosce, leżącej przy drodze do Jerycha. Teraz Jezus proponował, aby obchodzili uroczystość tam gdzie byli, w domu Łazarza. „Ale”, powiedział Łazarz, „nie mamy baranka paschalnego”. I wtedy Jezus zaczął długą i przekonywującą rozprawę, w tym sensie, że Ojca w niebie naprawdę nie interesują takie dziecinne i pozbawione sensu rytuały. Po uroczystej i żarliwej modlitwie powstali a Jezus powiedział: „Niech dziecinne i przyćmione umysły mojego ludu służą swemu Bogu, tak jak Mojżesz nakazał; tak dla nich lepiej, ale my, którzy zobaczyliśmy światło życia, nie zbliżamy się już do naszego Ojca przez ciemność śmierci. Pozostańmy wolni w poznawaniu prawdy o miłości naszego wiecznego Ojca”.
Tego wieczoru, przed zmierzchem, cała czwórka zasiadła do pierwszych obchodów Paschy, jaka kiedykolwiek obchodzona była przez pobożnych Żydów bez paschalnego jagnięcia. Przaśny chleb i wino gotowe były do tej Paschy i te symbole, które Jezus określił „chlebem życia” i „wodą życia”, podawał on wszystkim a oni jedli uroczyście, zgodnie z nauczaniem dopiero co przekazanym. Było zwyczajem Jezusa prowadzić ten sakramentalny rytuał zawsze, gdy odwiedzał Betanię. Gdy wrócił do domu, opowiedział o tym wszystkim matce. Z początku była zgorszona, ale stopniowo zaczęła dostrzegać jego punkt widzenia, uspokoiła się jednak bardzo, gdy Jezus ją zapewnił, że nie zamierza wprowadzić tej nowej idei Paschy w ich rodzinie. W domu, z dziećmi, rok po roku, wciąż spożywał Paschę „zgodnie z prawem Mojżesza”.
W tym roku Maria długo rozmawiała z Jezusem o małżeństwie. Spytała go wprost, czy chciałby się ożenić, gdyby był wolny od obowiązków rodzinnych. Jezus wyjaśnił, że skoro bieżące obowiązki nie pozwalają mu na małżeństwo, niewiele myślał o tej sprawie. Wyraził opinię, że wątpi, czy kiedykolwiek się ożeni; powiedział, że wszystkie te sprawy muszą czekać „mojej godziny”, tego czasu, kiedy „ma się zacząć praca dla mojego Ojca”. Doszedłszy do wniosku, że nie zostanie ojcem dzieci w ciele, niewiele myślał o sprawach ludzkiego małżeństwa.
W tym roku zaczął od nowa pracować nad powiązaniem swej ludzkiej i boskiej natury w prostą i efektywną indywidualność ludzką. Wciąż rozwijał się w swym statusie moralnym i w pojmowaniu duchowym.
Aczkolwiek wyczerpał się cały majątek rodziny w Nazarecie (za wyjątkiem domu), zyskała ona w tym roku drobne wsparcie finansowe, po sprzedaży udziałów w części posiadłości w Kafarnaum. Była to ostatnia, jak dotąd nietknięta posiadłość Józefa. Transakcję tą nieruchomością w Kafarnaum przeprowadzili ze szkutnikiem o imieniu Zebedeusz.
W tym roku Józef ukończył naukę w szkole przy synagodze i przygotowywał się do rozpoczęcia pracy na małym stole, w domowym warsztacie ciesielskim. Chociaż majątek ojca został wyczerpany, mieli teraz widoki na to, że skutecznie przezwyciężą ubóstwo, odkąd trzech z nich pracowało teraz regularnie.
Jezus szybko stawał się mężczyzną, nie tylko młodym mężczyzną, ale dorosłym człowiekiem. Dobrze się nauczył jak wykonywać swe obowiązki. Wiedział jak się zachować w obliczu rozczarowania. Nie tracił ducha, był dzielny, gdy plany jego były niweczone a ich cel chwilowo się oddalał. Nauczył się jak pozostawać sprawiedliwym i godziwym, nawet w obliczu niesprawiedliwości. Teraz się uczy, jak dostosować swe ideały życia duchowego do praktycznych wymagań ziemskiej egzystencji. Uczy się jak planować docieranie do wyższego i odległego, idealistycznego celu, trudząc się rzetelnie dla osiągnięcia bliższego i doraźnego celu, wynikającego z konieczności. Systematycznie opanowuje sztukę dostosowania swych aspiracji do powszednich wymagań ludzkich warunków bytu. Nieomal opanował sztukę wykorzystywania energii napędu duchowego do obracania mechanizmów dokonań materialnych. Powoli się uczy, jak żyć życiem niebiańskim, kontynuując ziemską egzystencję. Coraz bardziej polega na ostatecznym przewodnictwie swego niebiańskiego Ojca, kiedy przejmuje ojcowską rolę przewodzenia i kierowania dziećmi swojej ziemskiej rodziny. Nabiera doświadczenia w zręcznym wydzieraniu zwycięstwa ze szponów niechybnej porażki; uczy się, jak przekształcać trudności czasu w tryumfy wieczności.
I teraz, jak lata mijają, ten młody człowiek z Nazaretu wciąż żyje swym życiem, tak jak się nim żyje w ciele śmiertelnym, na światach czasu i przestrzeni. Przeżywa na Urantii kompletne, typowe i pełne życie. Opuścił ten świat przepełniony tym doświadczeniem, przez które przechodzą stworzone przez niego istoty, podczas krótkich i intensywnych lat pierwszego życia – życia w ciele. I całe to ludzkie doświadczenie jest wieczną zdobyczą Władcy Wszechświata. Jest on waszym wyrozumiałym bratem, współczującym przyjacielem, doświadczonym władcą i miłosiernym ojcem.
Jako dziecko, Jezus zgromadził znaczną ilość wiedzy; jako młodzieniec porządkował, klasyfikował i porównywał ze sobą te informacje; a teraz, jako mężczyzna tej domeny, zaczyna organizować te zdobycze umysłu, przygotowując się do wykorzystania ich w późniejszym nauczaniu, służbie i pomocy na rzecz swych śmiertelnych przyjaciół na tym świecie i na wszystkich innych, zamieszkałych sferach, w całym wszechświecie Nebadon.
Zrodzony na tym świecie, jako dziecko tej domeny, przeżył dzieciństwo i przeszedł kolejne stadia młodości oraz młodego wieku męskiego; teraz stoi na progu pełnej męskości, bogaty w doświadczenia ludzkiego życia, przepełniony zrozumieniem natury ludzkiej i pełen współczucia dla słabości tej natury. Staje się mistrzem w niebiańskiej sztuce objawiania swego Rajskiego Ojca śmiertelnym istotom wszystkich wieków i epok.
I teraz, jako dojrzały mężczyzna – dorosły tej domeny – przygotowuje się do prowadzenia dalej swej najwyższej misji, objawienia Boga człowiekowi i prowadzenia człowieka do Boga.